Witajcie, drodzy Ekstraklasowicze! Po 9. kolejce najwyższej klasy rozgrywkowej gdyńska Arka, mająca uzbieranych 9 oczek, zajmuje 14. pozycję w tabeli. Z jednej strony mogło być lepiej, z drugiej zaś aktualne położenie wystaje poza zasięg strefy spadkowej, której wolimy unikać. Wprawdzie zdobytych bramek jest trochę jak na lekarstwo, lecz nieustannie wierzymy, że te jeszcze przyjdą. I to ze zdwojonym powerem. Ostatnie zanotowane czyste konto i wyklarowane groźniejsze sytuacje (mamy na myśli te z pierwszej odsłony), w starciu z wyżej uplasowanym rywalem, dają nadzieję na sukcesywne odblokowanie widocznego potencjału - zarówno w ofensywie, jak i samej grze. Dziś jednak ligowe potyczki zostaną nieco przykryte pucharową gorączką. Pochylimy się nad meczem, w którym to gdynianie podejmą przy Olimpijskiej lubelski Motor. Co prawda, to chwilowa odskocznia od ekstraklasowych zmagań. Ale emocje, nadciągające prosto z żółto-niebieskich serc, nieustannie będą nam, Arkowcom, towarzyszyć. Nasz głośny śpiew wspomoże graczy już w najbliższy czwartek, a my z tego miejsca zachęcamy do kupowania biletów na ów pojedynek. Razem po zwycięstwo, zwieńczone awansem do następnej rundy!
Rozgrywki Pucharu Polski nie są dla Arki obce. Wręcz przeciwnie. Wraz z każdą kolejną nadchodzącą edycją w głowach Arkowców kotłują się wspaniałe wspomnienia, zachowane właśnie dzięki temu turniejowi. Wszystko tak naprawdę zaczęło się w 1979 roku, kiedy to Arka w tamtejszym finale spotkała się z Wisłą Kraków. Bramki Ś.P. Janusza Kupcewicza i Tadeusza Krystyniaka pozwoliły zapisać na koncie pierwsze takie trofeum. Podopieczni Czesława Boguszewicza zwyciężyli wtedy bowiem 2:1. Prestiżowa wygrana umożliwiła Arce udział w Pucharze Zdobywców Pucharów. Przeciwnikiem żółto-niebieskich w 1/16 finału okazał się bułgarski zespół - Beroe Stara Zagora. O ile w pierwszej rywalizacji górą byli gdynianie, tak w rewanżu szczęście dopisało rywalom. Ci za sprawą korzystnego dla siebie rezultatu 2:0 przeszli do dalszego etapu. Na podobną przygodę przyszło nam czekać do kampanii 2016/2017. Jej z pamięci po prostu nie da się wymazać. Arka od ówczesnego sezonu rozgrywała swoje mecze już na poziomie Ekstraklasy i pozostała w niej przez następne 4 lata. Zdołała się zatem utrzymać, a w międzyczasie w Pucharze szła jak burza. W drabince pędziła i pędziła. Konsekwencja, cierpliwość, wola walki popłaciły. MZKS w ostatnim meczu Pucharu zagrał przeciwko zaprzyjaźnionemu Lechowi Poznań. Rozstrzygnięcie pojedynku nie przybyło prędko. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka, a więc dodatkowe 30 minut gry. Dopiero w jej trakcie kibice zobaczyli wszystkie 3 gole, które wówczas padły. Dwa trafienia, nieodległe od siebie, autorstwa kolejno Rafała Siemaszki i Luki Zarandii doprowadziły fanów do istnego szaleństwa. Kolejorz do końca starał się odwrócić losy, strzelił nawet bramkę kontaktową, lecz zawodnicy trenera Leszka Ojrzyńskiego ani myśleli wypuścić prowadzenie. Drugi w historii triumf w PP stał się faktem. Niedługo później Arka, pokonując warszawską Legię po konkursie rzutów karnych, sięgnęła po Superpuchar Polski, ba, przystąpiła do rywalizacji w eliminacjach do Ligi Europy. Duńskie FC Midtjylland nie wyjeżdżało z Gdyni w dobrych nastrojach. O uśmiech kibiców zadbali gracze Arki, którzy, przegrywając 1:2, potrafili powstać i ostatecznie wygrać 3:2. Drugie spotkanie nadeszło krótko po owym triumfie przy Olimpijskiej. Odbyło się ono na terenie zagranicznego oponenta. Ten po końcowym gwizdku mógł cieszyć się z awansu. Pokonał Arkę 2:1. Dwumecz wskazywał na remis 4:4. W tamtym czasie liczyły się głównie bramki zdobyte na wyjeździe, Midtjylland zapisał ich dwa, Arka z kolei jedno. W obecnym okresie doszłoby do przedłużenia meczu, które wiązałoby się z dogrywką i jedną, wielką niewiadomą. Można już tylko gdybać, co by się później mogło na boisku podziać. Tak czy owak wspominamy piękne chwile, które zawsze, na każdym kroku, będą utrwalane przez następne pokolenia. A w tym miejscu nie padła jeszcze przecież kropka. W edycji 2017/2018 gdyńscy Wikingowie powtórnie znaleźli się w finale Pucharu Polski, gdzie stanęli naprzeciwko Legii. Plan warszawiaków się powiódł - zwycięstwo 2:1 raczej oddaje wspomnianej tezie. Jako że stołeczna drużyna dzierżyła również miano mistrza kraju, przysługiwała jej gra w Superpucharze. Legioniści dostrzegli, że na ich konkurenta o zacną pamiątkę mianuje się Arka Gdynia. Żółto-niebiescy odegrali się za porażkę przed kilkoma miesiącami. W pierwszej połowie obie ekipy nie próżnowały - strzelono łącznie 5 goli. Trzy zabójcze piłki wpadły do siatki CWKS-u. MZKS na jego stadionie, drugi raz z rzędu, świętował uzyskany cel. Trzecim tytułem w Pucharze zapachniało w rozgrywkach 2020/2021. I-ligowa na tamten moment Arka pewnie mknęła z rundy na rundę. Finalnie dobiegła do upragnionego finału. Na gdynian czekał tam Raków Częstochowa, świeżo upieczony wówczas uczestnik Ekstraklasy. Bramką na 1:0, fenomenalnym centrostrzałem, popisał się w 57. minucie Mateusz Żebrowski. Wydawało się, że powtórka z rozrywki jest jak najbardziej realna. Owszem, tak można było ją śmiało określić, lecz między 81. a 89. minutą powstało trzęsienie ziemi. Czerwono-niebiescy wbili nam dwie bramki i na tym się skończyło. Pechowa końcówka zadecydowała o ostatecznych losach pojedynku. Od tamtej pory Arka ani razu nie zaszła równie daleko. W kilku ostatnich rozgrywkach droga Arki po marzenia została przerwana w następujących rywalizacjach: 2020/2021 - ćwierćfinał z Rakowem (0:2), 2022/2023 - I runda z Górnikiem Łęczna (3:4 po loterii jedenastek), 2023/2024 - 1/8 finału z Lechem Poznań (0:1) oraz 2024/2025 - 1/16 finału z Piastem Gliwice (1:3). Warto zaznaczyć, że każdy z osiągniętych sukcesów miał miejsce za pierwszej kadencji prezesa Wojciecha Pertkiewicza. W lutym b.r. Pan Wojtek powrócił nad morze. Nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby Arka teraz zagrała jak za najlepszych lat.
Historii Motoru Lublin w PP nie wypiszemy w wielu linijkach. Na myśl przychodzi 1978 rok, gdy Motor zjechał z przeznaczonej do kursowania trasy, przegrywając w ćwierćfinale z Szombierkami Bytom. 3 sezony później znalazł się na tym samym etapie, gdzie poległ... z gdyńską Arką. Całkiem nieźle żółto-biało-niebieskim poszło w 2022 roku. Dotarli do ćwierćfinału, znajdując się w nim po raz pierwszy od 40 wiosen. Motorowcy musieli uznać wyższość Rakowa Częstochowa, który dominując lublinian, przeszedł do półfinału (3:0). I to by było w zasadzie tyle.
Sam Motor w letnim okienku przeprowadził ruchy transferowe, których część zdążyła już zwrócić na siebie uwagę. W znacznej większości mowa tu o przenosinach bezgotówkowych. Jedynie Karol Czubak i Fabio Ronaldo przyjechali na Lubelszczyznę za opłatą. Podobnie sytuacja ma się w Gdyni. Spośród jedenastu wzmocnień, tylko za Oskara Kubiaka, młodego wahadłowego, należało wyłożyć pewną kwotę. Ten jednak zaraz po stawieniu się w Klubie Marzeń Miasta z Morza powędrował na wypożyczenie do Sokoła Kleczew. Najskuteczniejszym do tej pory piłkarzem RKS-u jest Karol Czubak, z dorobkiem dwóch goli i asyst. Były snajper Arki na listę strzelców wpisał się w starciach z Lechią w Gdańsku i Termaliką w Lublinie. Ponadto z nowych nabytków, posiadających już w tym sezonie trafienie, wymienimy ofensywnego pomocnika Ivo Rodriguesa. Aktualna dyspozycja Motoru klaruje się na zróżnicowaną. Lublinianie stoczyli na razie 8 ligowych pojedynków. 2-krotnie zwyciężali, 2 razy przegrywali, a połowę z tych spotkań zremisowali. Jedno ze zwycięstw nastąpiło w 1. kolejce - przy okazji domowego meczu z Arką. 20 lipca gola na wagę wygranej Motoru zdobył Mbaye Ndiaye. Sztukę tę powtórzył, bowiem w minionym roku to właśnie on trafił do naszej siatki w finale baraży. Nasi defensorzy, w przypadku występu Senegalczyka, będą musieli mieć oczy szeroko otwarte. By skurczybykowi znów nie udało się dotrzeć do naszej bramki. Parę dni temu Motor mierzył się w Lubinie z miejscowym Zagłębiem. Gdy nastała przerwa Miedziowi do szatni schodzili z zapasem optymizmu, gdyż wynik 1:0, po bramce Leonardo Rochy, pozwalał myśleć o zatrzymaniu trzech oczek. Szkoleniowiec przyjezdnych, Maciej Stolarski, na drugą odsłonę wprowadził wymienionego Ndiaye oraz Ronaldo. Ten ofensywny duet w ciągu niedługiej chwili sprawił, że zrobiło się 1:2. Najpierw precyzyjny strzał z dystansu zaprezentował Jakub Łabojko, a 60 sekund potem senegalski skrzydłowy, dryblując przy bocznej strefie, obsłużył celnym podaniem Fabio Ronaldo, który z zimną krwią wykończył tę akcję. Koniec końców Zagłębie wyrównało. Michalis Kosidis wykorzystał rzut karny, ustalając tym samym rezultat. Wkrótce widzimy się na Dolnym Śląsku. AG&WZL! W Motorze możemy zaobserwować dwa wiodące ustawienia: 4-1-4-1 i 4-3-3. Dotychczasowa filozofia opiekuna Stolarskiego zdała się na 10 zainkasowanych punktów, które lokują zespół na 11. pozycji. Arkowcy tracą więc do niego ledwie oczko.
Między Arką a Motorem dochodziło do 22 wymian zdaniowych. W ogólnej statystyce, dotyczącej częściej uniesionej rękawicy, wciąż prowadzą gdynianie. W jedenastu spotkaniach wygrywała Arka, w sześciu sobotni goście, a w pozostałych pięciu przytrafiał się wynik remisowy. Na Stadionie Miejskim bilans triumfów także przemawia na korzyść żółto-niebieskich. Jest bowiem 8:2. Ostatnim razem z Motorem na własnym obiekcie, nie wliczając barażowej potyczki, mierzyliśmy się we wrześniu 2023. Trójmiejska drużyna pokonała wtedy przeciwników 2:0. A może by tak pokusić się w czwartek o kopię tego rezultatu? Przede wszystkim liczy się awans. Niewykluczone, że trenerzy obu zespołów zdecydują się pojutrze na drobne zmiany w wyjściowych składach. W kadrze meczowej znajdzie się już zapewne Dawid Abramowicz, który w meczu z Koroną pojawił się na murawie dopiero na jej finiszu. Zmienił Dominicka Zatora. Kanadyjski stoper z polskim paszportem poprosił o zejście z powodu doznanego skurczu. I on powinien być do dyspozycji szkoleniowca Dawida Szwargi. Coraz bliżej pełnego powrotu do zdrowia jest kapitan Dawid Gojny. Lewy i zarazem waleczny obrońca prędzej czy później doczeka się debiutu w polskiej elicie. Zasłużył na niego, jak mało kto! Reszta załogi wydaje się nie zgłaszać jakichkolwiek absencji.
Czekamy zatem na pierwszy gwizdek. Czwartkowy sprawdzian piłkarskich sił poprowadzi Marcin Szczerbowicz, arbiter z Olsztyna. Sympatykom Arki rozgrywki Pucharu kojarzą się z wyżej opisanymi osiągnięciami. Nie ukrywajmy - super by było wrócić do tych czasów, nie tylko przywołując przeszłość. Zarówno zawodnicy, kibice, jak i cała społeczność Arki wie, że wspólną mocą jesteśmy w stanie sprostać nawet najtrudniejszemu wyzwaniu. Bo Arka to jest potęga! Motor Lublin nie raz zdołał się już o tym przekonać. Na meczu niech każdy obecny fanatyk zedrze gardło dla ukochanego klubu. Pokażmy, że żaden termin nam nie straszny. Stawiamy się za 2 dni przy Olimpijskiej i działamy. Piękny sen o pucharowym raju może przerodzić się w rzeczywistość. Krok, po kroku, a nic nie stanie na przeszkodzie, by Arka przypomniała o swym niedawnym patencie. Start rywalizacji przewidziano na godz. 20:30. "Mistrza Polski za rok będziemy mieli, Puchar Polski powróci do nas też!..."